Wszyscy znamy te zdania, kochamy te słowa. Słuchamy ich na każdej rodzinnej imprezie, urodzinach ciotki Marysi, imieninach wujka Staszka, na wigilii Bożego Narodzenia (no jedzże tego karpia!), przy każdej możliwej okazji.

wegańskie mity, weganizm, lifestyle, wegański blog

  • Mężczyzna, który nie je mięsa – słabeusz, chudy, brak mięśni, ciota.
  • Kobieta, która nie je mięsa – korpobiurwa nieznająca prawdziwej, ciężkiej pracy, hipsterka.
  • Wszyscy, którzy nie jedzą mięsa – anemicy.
  • Ryba to nie mięso.
  • Kurczak też nie – bo biały, a białe mięso to nie mięso.
  • Że nie jesz mięsa to jedno. Ale że jajek? Że mleka? Że serusia? Eko świr. Wariat. Nie przeżyjesz kolejnych dziesięciu lat.
  • Skąd bierzesz białko?
  • Skąd żelazo?
  • CO TY W OGÓLE JESZ?!

Że wegetarianin słaby, że bezpłodny będzie, że od soi urośnie mu biust, że kobiecie pojawią się problemy hormonalne, że okres zatrzyma. A weganin to już w ogóle niewiadomoco. Wymysły. Dwudziesty pierwszy wiek, od dobrobytu się w dupach poprzewracało. Biedy zaznać, to od razu będziesz jeść normalnie!

Ale to, to takie nieszkodliwe jeszcze. Raczej z sympatii rzucane, z troski o nasze zdrowie. Z niewiedzy.

To, co kochają weganie, to Mięsne Trolle:

  • Dzisiaj wege – jutro homo, ha!
  • BEKOOOOON KU*WA!
  • Wolałbym umrzeć z kiełbasą w ręce, niż zostać wege!
  • Ludzie od zawsze polowali na zwierzęta!
  • To niby po co mamy kły?!
  • Weganki nie połykają!!!!
  • Krowy i tak dają mleko, bo jakby ich nie doić, to wybuchłyby im wymiona!
  • Weganie to sekta!
  • Rośliny też czują.
  • A co je twój kot? HĘ? H I P O K R Y T O?
  • *beeek*

To tylko wierzchołek Góry Pierdolondo stworzonej z wysłuchiwanych każdego dnia przez wegan/wegetarian bzdur. Ludzie uważają nas za świrów, lekko upośledzonych – albo po prostu hipsterów z dziwnym, ale w zasadzie niegroźnym hobby. No bo halo, i tak ci przejdzie. Świata nie zmienisz. Przestaniesz mieć siłę na noszenie kilogramów tofu, to wrócisz do schabowego…

A jak realia wegańskiego życia?

No oczywiście, że dokładnie tak. Bo przecież weganie to ludzie słabi, to ważący dziesięć kilogramów aktywiści, którzy nie mają prawdziwych problemów, więc zajmują się bzdurami takimi jak zwierzęta. Trzeba mieć nierówno pod sufitem, żeby się temu sprzeciwiać, biorąc pod uwagę to, jak w cholerę potrzebny naszemu życiu jest kawałek bekonu.

Nigdy w życiu nie jadłyśmy bekonu. Dziwne, że dalej żyjemy.

Jakimś cudem weganizm… nie odebrał nam nic

Ser jemy. Wegański. Kupiony w Biedronce.

Mleko pijemy. Sojowe, kokosowe, migdałowe, owsiane, konopne. Tak bardzo musimy się ograniczać. Nie to, co wybór pół czy 3,2 %.

Śmietany. Jogurty. Sosy. Majonez. Tofucznicę. Parówki. Kotlety. „Schabowego”. „Mielone”. Spaghetti. Pizzę. Kebab. Twarogi. Bitki. BEKON. Czekoladę. Torty. Pączki. Lody.

Weganie, pomimo odrzucenia mięsa czy krowiego mleka, pomimo wyrzucenia z jadłospisu masła, jajek, miodu czy żelatyny, jedzą dokładnie to samo co „wszystkożercy”. I dużo więcej.

Weganizm nauczył nas pojęć takich jak tahini, seithan, soczewica, ciecierzyca, papryka wędzona, płatki drożdżowe. Sprawił, że codziennie jemy na obiad zupełnie co innego. Kotleta mielonego pokazał w kilkudziesięciu odsłonach i udowodnił, że kasza jaglana może smakować identycznie jak kotlet schabowy, a sklepowy majonez nie ma nic wspólnego z jajkami.

A jak nasze zdrowie na diecie wegańskiej?

Anemia? Osłabienie? Żelazo, białko, witamina B12?

Fantastycznie. Jedząc mięso, nie zwracałyśmy uwagi na to, co jemy. Sposób życia, który wybrałyśmy teraz, wiąże się z tym, że dzięki stereotypowi anemicznych wegan zaczęłyśmy interesować się także witaminami, minerałami i innymi nazwami tego typu, które wcześniej latały nam koło dupy.

Dzięki temu po raz pierwszy w życiu naprawdę dostarczamy swojemu organizmowi wszystkich niezbędnych składników i możemy z czystym sumieniem powiedzieć: dieta roślinna zawiera je wszystkie. Za wyjątkiem B12, które dwa razy w tygodniu przyjmujemy w postaci tabletki. Tu pewnie uśmiechnie się Troll Mięsny ironicznie, mówiąc: a jednak! Musicie jeść tabletki! SUPLEMENTY!

Faktycznie, dwie pigułki tygodniowo to wielka tragedia, zwłaszcza jakby porównać to z lekami na cholesterol, nadkwasotę czy wątrobę, których reklamy – zamiast tofu – dotyczą właśnie mięsa…

Brak komentarzy:

I co myślisz, pieronie?